sobota, 8 listopada 2014

Rozdział Pierwszy

Specjalna dedykacja dla: Oli, Alex, Mileny, Oliki, Patrycji, Marty i Weroniki 
Dział pierwszy 
„Gwizdek śmierci/Whistle death”


"Nowy ktoś"


                 Był ósmy czerwca. Z okna mojego pokoju widziałam, jak w mieszkaniach sąsiedniego bloku powoli zapalały się światła, zwiastujące budzący się poranek. Kolejna nieprzespana noc może już odbić swój byt na mojej twarzy. Od tygodnia nie stać mnie na sen. Sprawy w FBI i na wydziale antropologii sądowej, zwykle nie sprawiały mi problemów. Niestety tylko do pewnego czasu. Czasu jego nadejścia.
                 Agencja szaleje przez tę całą sprawę z ‘Mordercą z Enfield Street’. Nikt, żaden człowiek, nawet ci specjalnie wyszkoleni do takich spraw, nie mogli znaleźć powiązania, ani motywu przestępcy.
                Mikrofala zapiszczała, trochę za głośno, mówiąc, że moja poranna kawa jest już gorąca. Wyjęłam kubek i uprzednio słodząc, upiłam mahoniowej cieczy. Raczej przyjemnym było to, iż parzyła mój przełyk, niż gdyby była zimna.
                Od ukończenia medycyny o każdej porze dnia i nocy byłam gotowa na obcowanie z najstraszniejszą ludzką tragedią... Śmiercią. Mogłam pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę. przeprowadzając sekcję zwłok, czy do świtu pracować nad motywami. Sen był dla minie tylko krótkotrwałym stanem. Przeniesieniem do odległego, mrocznego miejsca, które choć na chwilę było moim wytchnieniem.
                 Droga do pracy starym ferrari z 1957 roku zawsze była śmieszna. Reakcje ludzi widzących pojazd były raczej różne. Młodzi śmiali się z dziwnego kształtu, a dorośli raczej łypali oczyma pełnymi zazdrości, ale dla mnie to nie powód do radości. Auto kupił jeszcze mój dziadek, był on jednym z pierwszych nabywców tego pięknego samochodu i strasznie go uwielbiał, a kiedy zmarł wszystko przepisał mi. Ojciec myślał, że to jemu zostanie zapisany majątek jego ojca, bo przecież tak bardzo starał się być dobrym synem, ale dziadek powiedział mi kiedyś, że mój ojciec jest roztropny i  samolubny,  i gdyby faktycznie dał mu te pieniądze, to jakby je po prostu spalił z samowolki.
                Dzisiejszy dzień był raczej tym ze spokojniejszych. Ruch drogowy nie był duży, pewnie przez okres wakacyjny, ale dzięki robotnikom łatającym dziury w asfalcie jeden pas był zablokowany.
                 Było tak ciepło, że samochody wydawały się lekko kołysać, ale to tylko optyka, a wszystko było w porządku. Ludzie wyjeżdżali i wjeżdżali w kolejne uliczki wielkiego miasta w pośpiechu. Pewnie większości z nich towarzyszyły ostre wiązanki przekleństw i marudzenie, jaki to szczęśliwy dzień, że stoją w godzinnym korku, przez roboty drogowe. Silnik ucichł pod wpływem wyjęcia kluczyków ze stacyjki. Zamknęłam pojazd i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych.
                Budynek wyglądał tak jak zawsze. Duże przeszklone ściany oświetlały korytarze i biura, a mało skomplikowana budowa ułatwiała poruszanie się po obiekcie. Kolorem zewnętrznym ścian był nude, a w środku przeważał biały i czarny, jednak i chromowane fragmenty nadawały wnętrzu wyrazu. Pierwszym rzucającym się w oczy detalem była recepcja. Wielka lada z orzechowego drewna połyskująca w świetle dziennym, Całość wykończona była stylem nowoczesnym i muszę przyznać, że mimo całej monotonni i ostrego zapachu mieszanki perfum, dobrze się tu pracowało. Biura były urządzane przez ludzi je ‘zamieszkujących’. Gdybym powiedziała, że mnie to nie zadowala, okłamałabym samą siebie.
                - Dzień dobry agentko Morrison. – Rudy uśmiechnęła się zza lady życzliwie.
                Wszyscy ją kochali. Nigdy na nikogo się nie gniewała, przynosiła słodkości i pamięta chyba nazwisko każdego pracownika tej cholernej korporacji. Nie wiem jak ona to robiła, ale była świetną osobą. Nie wierzę, że David chciał ją tak po prostu zwolnić.
                 Do niedawna David Evans był moim partnerem w dochodzeniach, ale życie awansowało go na kompletnego dupka, który wykorzystuje kobiety i nie liczy się ze zdaniem innych otaczających go ludzi, którzy bądź co bądź są dużo bardziej wartościowi. Nie był łatwym do zrozumienia człowiekiem. Gdyby ktoś napisał jego życiorys, byłaby to najmniej wzruszająca książka w dziejach świata. Nie oceniłam go pochopnie. Zdążyłam go dobrze poznać, jednak nie była to łatwa współpraca, ale bez jego zaborczego tyłka prawdopodobnie nie byłabym, aż taka dobra w tym co robię.
                Zegarek na moim nadgarstku wskazywał pięć po dziesiątej. Czyli mój nowy partner, albo się spóźni, albo nie przyjdzie w ogóle. Korytarze o tej godzinie były dość ruchliwe zazwyczaj dlatego, że większa ilość ludzi szła do, już otwartego, archiwum, a reszta podążała do swojego biura. Mimo małego gwaru dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk sygnalizujący, że winda dojechała na wybrane piętro. Nie zwróciłabym na to uwagi gdyby nie fakt, że zazwyczaj wypełniona po brzegi, teraz transportowała tylko jednego mężczyznę. Jeśli ktoś zdołał się oderwać od jego hipnotyzującego spojrzenia, w następnej kolejności zwracał uwagę na doskonałą kompozycję twarzy. Usta, nos, policzki, podbródek i wszystko inne harmonizowało ze sobą. Czarne włosy dodawały tajemniczości, a on dawał wrażenie porządnego człowieka z zasadami. Wystarczyła mu sekunda na zwrócenie uwagi każdej kobiety na siebie, a mnie zastanawiało tylko dlaczego idzie w moim kierunku i wpatruje się we mnie. Kiedy był już blisko zatrzymał się i spytał.
                - Pani Vivienne Morrison? – spojrzałam na niego podejrzliwie.
                -Tak, w czym mogę ci pomóc. – odłożyłam teczkę na blat i zwróciłam się przodem do niego.
                -Jestem twoim nowym partnerem.  


______________________________________________

Wiele z tego rozdziału poszło do kasacji ze względu na nudne szczegóły, zbyt długie opisy etc.
Jak myślicie kto będzie nowym partnerem Morrison? Może to ktoś kogo znacie... Cóż jak na razie możecie jedynie zakładać, że wiecie kto to. Może trochę spraw organizacyjnych?
No więc chciałabym żeby ten blog jednak wypalił i bym go nie zawiesiła jak reszty.
Chciałabym też bardzo podziękować wam za tą ponad setkę wyświetleń. To dla mnie wiele znaczy :') Miłego dnia <3

3 komentarze:

  1. Nareszcie kolejny! :D Rozdział szybko i miło się czytało. Widać, że jest to chyba jeden z przejściowych rozdziałów przez, co jestem jeszcze bardziej ciekawa dalszej części! xx @rckme_pls

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo wciąga i jest świetnie pisany. Czekam na kolejny i mam nikłą nadzieję na ukazanie nam trochę więcej szczegółów z nowego partnera pani Morrison :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy o tą Alex Ci chodziło, ale odzywam się ja XD
    Yup, yup, yup, czekałam długo, serio. W ogóle to dzięki za podesłanie linka na fb, bo gdzieś mi się zawieruszył.
    Nie wiem czy wiesz, ale za bardzo nie mam głowy do komentowania, wolę pisać swoje fici, więc uciekam do siebie, natomiast Tobie życzę dużo weny i cierpliwości, bo wiem jak to jest ;-; W każdym razie, nie pozostaje mi nic innego jak *znowu* czekać na nexta. Buziaczki, miłość itd.
    + jeśli to była dedykacja dla mnie - dzięki kicia XD
    A jeśli nie - trudno, zabieram ją dla siebie.

    OdpowiedzUsuń